Skip to main content

Sytuacja na granicy z Białorusią stabilna, liczba prób nielegalnego przekroczenia spadła do kilku dziennie [Źródło: RMF24]

Sytuacja na granicy z Białorusią stabilna, liczba prób nielegalnego przekroczenia spadła do kilku dziennie [Źródło: RMF24]
Author:
Published Date: 12 January 2025

Oryginalny tytuł: Jak wygląda sytuacja na granicy z Białorusią? Reporter RMF FM wybrał się z żołnierzami na patrol Link do źródła: https://www.rmf24.pl/regiony/bialystok/news-jak-wyglada-sytuacja-na-granicy-z-bialorusia-reporter-rmf-fm,nId,7890152 Do zaledwie kilku na dobę spadły w ostatnich tygodniach próby nielegalnego przekroczenia polskiej granicy od strony Białorusi. Z końcem stycznia minie dokładnie pół roku od rozpoczęcia w północno-wschodniej części kraju operacji “Bezpieczne Podlasie”. Trzonem tego działania jest 18. Dywizja Zmechanizowana, razem z podległymi jej na czas operacji jednostkami. Jednorazowo przy granicy z Białorusią stacjonuje około 6 tysięcy żołnierzy, którzy całą dobę pilnują tzw. paska granicznego. W całość tych działań, w systemie rotacyjnym, zaangażowanych jest 17 tysięcy mundurowych. Co zmieniło się na granicy od rozpoczęcia akcji “Bezpieczne Podlasie”? [https://i.iplsc.com/-/000KFJ60VVR5I57K-C411.jpeg] Do zaledwie kilku na dobę spadły w ostatnich tygodniach próby nielegalnego przekroczenia polskiej granicy od strony Białorusi. Z końcem stycznia minie dokładnie pół roku od rozpoczęcia w północno-wschodniej części kraju operacji “Bezpieczne Podlasie”. Trzonem tego działania jest 18. Dywizja Zmechanizowana, razem z podległymi jej na czas operacji jednostkami. Jednorazowo przy granicy z Białorusią stacjonuje około 6 tysięcy żołnierzy, którzy całą dobę pilnują tzw. paska granicznego. W całość tych działań, w systemie rotacyjnym, zaangażowanych jest 17 tysięcy mundurowych. Co zmieniło się na granicy od rozpoczęcia akcji “Bezpieczne Podlasie”? Żołnierz na polsko-białoruskiej granicy /Mateusz Chłystun /RMF FM[https://i.iplsc.com/zolnierz-na-polsko-bialoruskiej-granicy/000KFJ60VVR5I57K-C123-F4.jpeg] Żołnierz na polsko-białoruskiej granicy /Mateusz Chłystun /RMF FM Z pokładu wojskowego śmigłowca Mi-8 - podczas lotu na wysokości kilkudziesięciu metrów - doskonale widać potencjalne miejsca skupienia grup ludzi. To możliwe szczególnie teraz - zimą, kiedy korony drzew w tym mieszanym, przygranicznym lesie w okolicach Białowieży są pozbawione liści. Dobrze widać też meandrującą rzekę i potencjalne ścieżki, którymi tam, gdzie nie ma 5,5-metrowego płotu - mogą przedostawać się migranci. Jedna z takich maszyn stacjonuje na lądowisku kilka kilometrów od wojskowej bazy w Karakulach i jest gotowa do startu przez całą dobę. Śmigłowiec, prócz patroli, może być wykorzystywany także do transportu grup szybkiego reagowania. Warunkiem jego startu są jednak dobre warunki pogodowe. Maszyna jest głośna - charakterystyczny szum wirnika i łopat śmigła słychać z daleka. Trudno więc wykorzystywać ją do rozpoznania, dlatego zdecydowanie częściej wojsko wykorzystuje w tej okolicy drony. W ostatnim czasie prób nielegalnego przekroczenia granicy na podlaskim odcinku jest jednak zdecydowanie mniej. Wydawać by się mogło, że znaczenie ma tutaj zima i złe warunki pogodowe, zmniejszające szanse na przetrwanie w lesie. Stacjonujący na miejscu wojskowi specjaliści przekonują jednak, że w poprzednich latach paradoksalnie w takim czasie prób nielegalnego przedostania się do Polski było więcej. Kiedy podmokłe tereny na rozlewiskach rzek Przewłoka, Narew czy Swisłocz przymarzną - łatwiej je pokonać. Wojsko i straż graniczna przekonują więc, że na mniejszą liczbę prób forsowania granicy - przełożyła się zmiana taktyki służb i wzmocnienie tzw. bariery stałej, czyli właśnie 5,5-metrowego płotu na linii granicy. Od kiedy między “lamelami” płotu pojawiły się stalowe umocnienia, jego rozgięcie za pomocą lewarka samochodowego stało się niemożliwe. Migranci próbowali wtedy rozcinać jego elementy szlifierkami. Taki proces trwa jednak około 10 minut. Czujniki elektroniczne - jak zapewniają służby - są jednak w stanie wskazać konkretną lokalizację, w której dochodzi do takiej próby. Posterunki żołnierzy są zorganizowane tak, że patrol jest w stanie dotrzeć do takiego miejsca maksymalnie w połowie tego czasu. Oprócz tzw. czujników perymetrycznych, teren jest monitorowany także przy użyciu ponad 3 tysięcy kamer, w tym kamer termowizyjnych. To spowodowało, że jeśli w ostatnich miesiącach migranci próbowali nielegalnie przedostawać się do Polski, robili to na niezabezpieczonych płotem odcinkach. Jest tak m.in. na rozlewiskach granicznej rzeki Przewłoka. “LUDZIE PRÓBUJĄCY SZTURMOWAĆ GRANICĘ SĄ ZDESPEROWANI” Na całym naszym odcinku (zgrupowania zadaniowego Centrum - przyp. red.) prawie 100-kilometrowym, jest ponad 90 kilometrów bariery stałej, a także dwa miejsca rzeczne i bagienne, gdzie nie ma takich przeszkód. Dwa kilometry są na północy - okolice Narwi i prawie siedem kilometrów - na Przewłoce. To są - w mojej ocenie - najtrudniejsze obecnie odcinki do patrolowania - tłumaczy generał Tadeusz Nastarowicz, dowodzący zgrupowaniem zadaniowym Centrum. Ludzie próbujący szturmować granicę są zdesperowani i wykorzystują to, że druga strona nie wycina trzciny. Przedzierają się więc przez te wysokie trawy i próbują niszczyć nam bariery i przedzierać się między naszymi żołnierzami. Od pewnego czasu jest tu jednak pod tym względem całkowity spokój - wyjaśnia dowódca. Po drugiej stronie jest przede wszystkim mniejsza liczba migrantów. Druga sprawa to zmiana taktyki działania - naszego i straży granicznej oraz możliwość wykorzystania broni gładkolufowej, z amunicją niepenetrującą. We wrześniu i październiku mieliśmy do czynienia z bardzo agresywnymi grupami. Nie wiem do końca czy to byli migranci, czy po prostu ludzie, którzy mieli zniechęcić naszych żołnierzy czy zastraszyć ich. Wykorzystywali wtedy proce ze stalowymi kulkami, ostre niebezpieczne narzędzia rzucane przez płot. Wyeliminowaliśmy to poprzez oddanie kilku strzałów w miejsca tzw. bezpieczne, nie narażając życia ludzi. Bez wątpienia to jednak trochę bolało, ale to właśnie zadanie amunicji gumowej - żeby skutecznie zniechęcać agresorów - dodaje szef operacji “Bezpieczne Podlasie”, generał Arkadiusz Szkutnik. Po próbach nielegalnego szturmowania granicy, takich jak np. wiosną, kiedy dokładnie w tym miejscu do Polski próbowało przedostać się około 200 agresywnych migrantów - żołnierze rozwinęli tu sześć rzędów tzw. concertiny, czyli drutu żyletkowego. Wojskowe posterunki, których od sierpnia, czyli od momentu rozpoczęcia operacji “Bezpieczne Podlasie”, jest tu więcej - są oddalone od siebie o kilkadziesiąt metrów. Stoją na nich wieże obserwacyjne skonstruowane przez wojsko. Prowizoryczne stróżówki zbite z desek i pokryte plandeką zastąpiły tu altany z płyty wiórowej, których wizjery z pleksi zabezpieczono kratą, na wypadek rzucania w żołnierzy kamieniami lub strzelania do nich z procy. W zimę tuż przy nich stoją koksowniki, przy których pełniący służbę wojskowi - mogą się doraźnie ogrzać. Niebawem mają je zastąpić gazowe promienniki ciepła. Ze względów taktycznych - takiego promiennika nie widać gołym okiem w nocy. Potencjalny przeciwnik nie wie zatem, które dokładnie posterunki są obstawione, a które nie. Druga sprawa to ochrona środowiska. Takie urządzenie nie generuje popiołu, który teraz musimy wywozić poza teren leśny i przekazywać specjalistycznej firmie - tłumaczy generał Szkutnik. O zmianach w warunkach bytowych żołnierzy na granicy rozmawialiśmy z generałem Szkutnikiem w RMF FM: ZOBACZ RÓWNIEŻ: Żołnierz strzelał do cywilów. Dowódca dla RMF FM: Wcześniej nie było z nim problemów Opracowanie: Karol Żak

Share this: